Nav
biedronka
Biedronkado końca 5 dni
rossmann
Rossmanndo końca 17 dni
delisso
Delissodo końca 16 dni
żabka
Żabkado końca 4 dni
pepco
Pepcodo końca 5 dni
castorama
Castoramado końca 18 dni
drogerie natura
Drogerie Naturado końca 16 dni
kaufland
KauflandWażna za 3 dni
neopunkt
NEOPUNKTdo końca 11 dni
media markt
Media Marktdo końca 11 dni
action
Actiondo końca 4 dni
dino
Dinodo końca 4 dni
delikatesy centrum
Delikatesy Centrumdo końca 5 dni
hebe
Hebedo końca 11 dni
Nav
Opinie o sieci Real
Avatar autora
  • ...
  • 18/11/2016
Ten sklep to jest jedna wielka masakra i bezprawie. Pracowałam w rybnickim Realu kiedyś jako kasjerka. Najpierw kilka dni pracowałam za darmo, co było nazwane szkoleniem. Potem ułożono mi grafik - praca od poniedziałku do niedzieli. W tej pracy trzeba było być zawsze w pełni dyspozycyjnym - nie było dnia, żebym wiedziała kiedy mogę skończyć pracę - zawsze gdy miałam już kończyć dostawałam telefon z taką wiadomością. Grafik co prawda był, ale dla mnie był tyko informacją, na którą mam przyjść. Zawsze musiałam zostawać w pracy kilka godzin dłużej. Najgorsze, że nigdy nie mogłam zaplanować sobie dnia - nie wiedziałam, czy będę pracować 6, czy może 8 godzin, a na grafiku były wpisane 4. Stawka, jaka była napisana na umowie - zlecenie to 4,10 zł. I proszę sobie wyobrazić, że za cały miesiąc pracy dostawałam ok. 300 zł. Na początku pytałam kierowniczki, czy będzie jeszcze jakaś druga część wypłaty. Jak podliczyłam wszystkie moje godziny pracy za miesiąc, to okazało się, że nawet nie miałam za godzinę 2,00 zł. Jak bym miała tą sprawę gdzieś zgłosić, to jak udowodnić, że miałam tyle nadgodzin? Nie zawsze przychodził mnie ktoś zmienić. Poza tym w tej pracy nie można było iść na przerwę, ani chociażby do toalety. Dodam, że tą pracę dostałam od razu jak o nią zapytałam i z tego co widziałam pracowały tam głównie emerytki, gdyż miały nieco wyższą stawkę lub panie, które były w trakcie szukania innej pracy, a tylko taką dostały. Dobrze, że od stycznia zrobią coś z tymi umowami - zlecenie, bo taką miałam w pracy jako kasjerka w Real. Uważam, że to jest jakaś paranoja, żeby nawet nie dostać całych 300 zł za miesiąc, a pracowałam średnio po 6 godzin wszystkie dni w tygodniu. Najniższą krajową mogli se podwyższać, ale myśmy się na to nie kwalifikowali. Druga sprawa to kwestia ochrony. Po kilku miesiącach pracy jako kasjerka znalazłam sobie nieco lepszą - jako hostessa. Stwierdziłam, że wypłatki za pracę kasjerki to chyba jakieś nieporozumienie. Pracowałam tym razem bez umowy, ale miałam 6 zł za godzinę. Wieczorem, przed dniem, w którym miałam prowadzić w Realu promocję umówiłam się z państwem, u których miałam pracować pod sklepem i zanosiliśmy sprzęt. Był on zostawiony przez noc w pomieszczeniu - takiej kanciapie - gdzie znajdował się wszelki sprzęt i wyposażenie na promocje. Z tego powodu, że nie można było mieć w pracy telefonu, a szatnia była wspólna dla wszystkich pracowników i wiecznie otwarta - nie było nad nią żadnego nadzoru - postanowiłam telefonu nie zabierać na drugi dzień rano do pracy. Wystarczyła jedna noc, aby z kanciapy w supermarkecie, gdzie podobno są kamery ktoś zakosił cały sprzęt do promocji. Był tego cały futerał, tak ogromny jak futerał od kontrabasa, ale takiego porządnego lub nawet większy. Nie ukrywam, że to też sporo ważyło. Przez pół godziny szukałam tego i zgłosiłam ochroniarzom co się stało. Usłyszałam parsknięcie śmiechem. Ochroniarze powiedzieli mi, że nie mogą zobaczyć na kamerach, kto to ukradł i jedynie chamsko popijali przy mnie kawę. Nie wiem, czy pamiętacie stary TeleExpress. W tle był telewizor koło telewizora - była ich cała ściana. Tak wygląda pokój "ochroniarzy". Poleciałam do domu po telefon. Pobiłam chyba jakiś rekord w bieganiu bo to był czas, kiedy miałam pracować a broń boże byłaby wtedy jakaś kontrola. Zadzwoniłam do tej pani, u której pracowałam, po jakimś czasie przyjechała do sklepu i sama szukała sprzętu. Okazało, że sprzęt i wyposażenie zostały ukradzione i firma poniosła straty. Dostałam nowy sprzęt, ale powiedziała mi ta pani, żebym już zawsze nosiła przy sobie telefon. Na drugi dzień, gdy przyszłam do pracy zapytałam jednego z tudzież "ochroniarzy", gdzie mogę zostawić swój telefon - czy jest jakiś depozyt lub coś takiego. Usłyszałam odpowiedź: "Nigdzie". Szatnia była wspólna dla wszystkich, nie było nad nią żadnego nadzoru i ciągle coś w niej ginęło. Kostium miałam firmowy i był on bez kieszeni. Stałam na promocji kawy. Gdy w czasie pracy poszłam do toalety pracowniczej, telefon aby nie wpadł mi do rajstop wsadziłam głęboko do stendu, który był na kółkach, ale od strony gdzie stałam, a z drugiej strony stend był zamknięty. Gdy wróciłam po trzech minutach, telefonu już nie było. Ja się już cała trzęsłam. Pierwsze co zrobiłam to... poszłam do "ochroniarzy" - oczywiście z koziej dupy trąba. Powiedziałam, że co najwięcej 3 minuty temu ktoś ukradł mi telefon. Opisałam całą sytuację. W miejscu gdzie pracowałam jeszcze była kamera... Znowu musiałam denerwować się głupimi uśmieszkami. To jak chamsko wszyscy (a było ich z 6 - po co aż tyle, to nie wiem) zaczęli popijać przy mnie kawę to nie da się opisać. Usłyszałam "My nic nie możemy zrobić!". Jezu... No do cholery przed łepami mieli te zakichane kamery i nie mogli zajrzeć, co działo się 2 - 3 minuty temu?????? Zero jakiejkolwiek chęci. Koleżanki z pracy pytały: "To od czego oni są??". Ludzie, super praca, w której ma się płacone za picie kawy. A bandyci musieli jeszcze wtedy być w sklepie, bo to nie możliwe, żeby w tak krótkim czasie przejść cały supermarket. Pracodawczyni namówiła mnie, abym raz jeszcze pracowała w Realu. Nie miała kogo dać. Nie chciałam się zgodzić, ale po dziesięciu minutach ciągłego proszenia mnie, uległam. Była to degustacja czekoladek. Na początku "ochroniarze" zgubili moją książeczkę zdrowia i powiedzieli, że nie wpuszczą mnie na sklep. Tłumaczyłam przez 5 minut, że książeczka jest u nich. Nie uwierzyli mi. Zgłupiałam. Wróciłam się do domu. Oczywiście biegi maratońskie. Obróciłam dom do góry nogami. Poziom mojego zdenerwowania był niewyobrażalny. Wróciłam i jak gdyby nigdy nic inny ochroniarz wyciąga moją książeczkę zdrowia... No serce waliło mi już tak jak wtedy, gdy ukradziono mi telefon. Ja mówię: "Gdzie są tamci ochroniarze!?". Facet udawał, że nie wie o co chodzi, a kąciki ust same szły mu do góry. Po kilku godzinach pracy ktoś buchnął mi z pomieszczenia czekoladki do degustacji – jakieś dwa lub trzy kartony. Nie wiem, co mi odbiło ale znowu zgłosiłam kolejną sprawę. Tym razem wyobraźcie sobie, że nie wiem dlaczego, ale odpowiedź ochroniarza była inna: "Zobaczymy kto ci ukradł te czekoladki". Oczywiście byli ze mną na "ty", a wcale sobie tego nie życzyłam. To były takie czekoladki po 30 gramów i zostało dosłownie kilka sztuk. Postanowiłam włożyć je do swojej torby, gdyż stwierdziłam, że przyjdę za 20 minut i nie będzie już niczego. Za jakiś niedługi czas podszedł do miejsca gdzie pracowałam jeden z nich i nagle powiedział mi pierwszy raz przez "pani", że już wiedzą, kto ukradł mi te czekoladki. Odetchnęłam i poszłam za nim do pomieszczenia z koziej dupy trąba "ochroniarzy". Nie pokazano mi żadnej kamery, ale oskarżono MNIE o kradzież tych czekoladek. Ja już prawie zemdlałam. Kazano wypakować wszystko z mojej torby. Zrobiłam to, ale potem tego żałowałam bo uświadomiłam sobie, że wcale nie mieli do tego prawa. Mówili podniesionym tonem, że oskarżam sklep, a sama kradnę. Czułam się strasznie bo wcale nie chciałam broń boże niczego kraść, tylko uchronić resztkę towaru przed kolejną kradzieżą! Śmiano się, że czekoladki wcale nie zginęły lecz zmieniły lokalizację. I jeszcze na koniec ten ciula powiedział mi zdanie: "Twoja współpraca z nami się skończyła!" Ty chuju, pomyślałam, kto z kim powinien zakończyć współpracę!!! Miałam ochotę naprawdę w tej złości kopnąć mu w krocze. Ale cieszę się, że tego jednak nie zrobiłam bo by mnie oskarżali, albo jeszcze gorzej - oddałby mi, wpychając łapy tam gdzie nie trzeba. Po tych wszystkich zdarzeniach napiłam się piwa z koleżanką, ale długo nie mogło mi przejść. Ostatnio robiłam zakupy, ale już w Auchanie. Miałam ze sobą parasol. Byłam tylko w jednym miejscu, ale tak byłam zajęta wybieraniem towaru, że zostawiłam tam parasol. Za parę minut, będąc przy kasie wróciłam się po niego, ale go już nie było. Pomyślałam, że od czasu kiedy był tam Real może coś się zmieniło. Podeszłam do ochroniarza i poinformowałam o zaistniałej sytuacji. Po tym jak nawiązał rozmowę z innymi ochroniarzami przez krótkofalówkę powiedział mi, że ochroniarz, który ma właśnie być na monitoringu właśnie sobie stamtąd poszedł. Wyraziłam swoje niezadowolenie i wiecie co usłyszałam? Ten ochroniarz twierdził, że jest ode mnie starszy i należy mu się szacunek. A mi jako trzydziestoletniej kobiecie się już nie należy? Już pomijam fakt, że mówił do mnie przez „ty”. Sory, że to powiem, ale w tym sklepie monitoring pełni tylko funkcję atrapy, mogą ci wszystko buchnąć i nikt nie zauważy. Ochroniarze albo tam siedzą i nic nie robią – no chyba że popijają kawę - albo w czasie ich pracy ich tam w ogóle nie ma.
Avatar autora
  • ...
  • 04/01/2016
debilne zarzadzenie traktujace kasjerów i kliientów jako złodziei - 10 pojemników 10 litrowych takich samych i kazali mi wszytkie wykładac na lade debilne prostackie i swiadczące ze ten co je wydał to sflustrowany karierowicz co dla stanowiska sprzeda swoje ja ale wyszło na dobre niedaleka konkurencja kupiłem to sam TANIEJ o 1.95 za sztuke brutto i dalej tak skutecznie odstraszajcie
Avatar autora
  • ...
  • 01/10/2015
towary z krótkim terminem w normalnej cenie a z długim terminem przecenione
Avatar autora
  • ...
  • 27/02/2015
Real już praktycznie nie istnieje, a Auchan powoli się ujawnia. W sklepie bajzel nie z tej ziemi, personel snuje się sennie i "nic nie wie". Zakończcie tę komedię. Gdyby przejęła to Biedronka, czy Lidl, już dawno wszystko by furczało.
Avatar autora
  • ...
  • 13/12/2014
byłem dzis w realu z zamiarem kupienia ogórków konserwowych w słoiku ,na tak dłuzy sklep jak real zamowiono aż 15 słoików co osobiscie uwazam za kpine, żeby tego było mało to sie okazało ze jest oferta jedno dniowa,jeszcze jedna rzec mnie zagotowała 2 dni temu rowniez byłem chciałem sobie zakupic 1kg twarogu na sernik według gazetki miał kosztowac 5.99 a faktyczna była 8 złotych rece opadaja
Avatar autora
  • ...
  • 14/03/2014
Nie wiem co powiedziec